Wspomnienie o Doktorze Mereckim

ΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞ

 Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie, a światłość wiekuista niechaj Mu świeci. Niech odpoczywa w pokoju wiecznym. Amen.

PAN DOKTOR MARIAN MERECKI ŻEGNA NAS WSZYSTKICH

Drodzy przyjaciele, mieszkańcy Krośniewic i okolic!

Po przepracowaniu tutaj ponad 60 lat od 1957 roku przyszedł czas pożegnania i podziękowania za pracę i współżycie z Państwem.

Dziękuję Opatrzności Bożej, że los dał mi tu, w Krośniewicach mieszkać i pracować. Pokochałem to miasto i ludzi tu zamieszkałych.

Przybyłem po studiach w Łodzi, zostałem serdecznie przyjęty przez władze miasta, zakłady pracy, służbę zdrowia i aptekę państwa Borkowskich. Nawiązałem kontakt z plebanią i kościołem. Proboszczem w tym czasie był niezapomniany ksiądz doktor Wacław Bielawski. Ta współpraca z plebanią trwa do dziś.

Życie zaczyna się i kończy. I tak dla mnie w pewnym okresie nadszedł czas pożegnania.

Dziękuję Bogu, że szczęśliwie przez długie lata mogłem służyć pomocą mieszkańcom Krośniewic i okolic, przywracając zdrowie i udzielając innych porad. Zaznałem dużo serdecznych przyjaźni.

Wszyscy mieszkańcy Krośniewic i okolic to jedna rodzina, to przyjaciele. Składam wszystkim serdeczne podziękowanie za przyjaźń, współpracę i miłe spotkania.

Żegnam koleżanki i kolegów ze służby zdrowia, aptek, dyrekcje zakładów pracy, szkół, wszystkich mieszkańców kochanych Krośniewic i okolic.

Bóg zapłać za wszystko i do spotkania na drugim świecie.

Marian Merecki

 

Marian Merecki był postacią nietuzinkową.

Tak trudno pisać o kimś „był”.

Urodził się w Olanach, w rodzinie ludzi odpowiedzialnych, porządnych, uczciwych. W dzieciństwie jego dziadek, kazał mu powtarzać imiona kolejnych przodków. Tak zatem Marian Merecki to syn Stanisława, Wnuk Józefa, prawnuk Kazimierza, praprawnuk Ludwika, prapraprawnuk Szymona i praprapraprawnuk Jana.

Po pokoleniach Mereckich miał szacunek do pracy i sumienność w wypełnianiu obowiązków.

Po rodzinie Szwarcewiczów – ze strony mamy odziedziczył naturę żywą, serdeczną, żeby nie powiedzieć zawadiacką.

Jako młody chłopak nie wiedział, jakie niespodzianki szykuje mu los. Praktykował z zapałem w gospodarstwie ojca i po latach z fotograficzną dokładnością odtwarzał we wspomnieniach codzienne rytuały, opisywał sprzęty, malował z pamięci wnętrza, stroje, ludzi. Wileńszczyzna zapadła w pamięć i pozostała w sercu na zawsze.

Nie za bardzo lubił się uczyć (zwłaszcza w języku litewskim) a na pewno nie spodziewał się, że zostanie lekarzem.

Przyszła wojna, okupacja, a potem musiał opuścić rodzinne strony. Opowieści o tym czasie docierały do nas po kawałku, drastyczne historie dozował fragmentami, był świadkiem okrutnych, nieludzkich czynów.

Repatriację i pierwsze lata powojenne Tata spędził, wędrując po Polsce w poszukiwaniu miejsca dla siebie i rodziny. Najważniejszy był kontakty z bliskimi, których historia rozsiała po świecie. A na Litwie byli wszyscy tuż obok, odwiedzali się, gościli.

W dzisiejszych czasach takie podtrzymywanie więzów rodzinnych wydaje się niepojęte, a dzięki tacie wiem, że rodziną jest dla mnie wnuk ciotecznej siostry mojego pradziadka…

Piękne lato 45 roku się skończyło, trzeba było pomóc rodzicom, którzy borykali się z nieurodzajną ziemią, tu, niedaleko, na Stawkach, zanim objęli gospodarstwo na Krzywcu.

Dziadek wspierał tatę, chciał wykształcić jedynego syna. I udało się -Marian najpierw zdał maturę. W międzyczasie ciężko zachorował. Wspominał kiedyś, że leżąc długo w szpitalu, zdecydował, że zostanie lekarzem. Dopiął swego, był ambitny i pracowity- ukończył wydział lekarski i rozpoczął długoletnią praktykę. Odnalazł się w zawodzie, a jego życzliwość i serdeczna natura zjednała mu przyjaciół.

Osiadł w Krośniewicach. To miasto stało się drugim po Olanach, do końca już najważniejszym miejscem jego życia. Postać doktora wpisała się w krajobraz miasteczka. Leczył pokolenia Krośniewiczan. Udzielał się społecznie, nie uciekał od obowiązków, z nieodłącznym uśmiechem zwracając się do każdego, gotów do pomocy, czuwając dniami i nocami.

Zawsze pod telefonem, zawsze gotowy do drogi.

W ostatnich latach wracał pamięcią do przeszłości – Olan, Wilna, Łodzi. Ale w ostatnich tygodniach wspominał życie w Krośniewicach- dorosłe, dojrzałe, wypełnione po brzeg.

Dobre, długie i piękne życie. Pełne pracy, przyjaźni, Boga, modlitwy.

Zmarł w sobotę, w dzień Matki Boskiej. Jego ulubioną modlitwą było: „Pod Twoją obronę”. Ostatnim obrazem, na który spoglądał – Matka Boska Ostrobramska. Jak mówił – Najpiękniejsza Litwinka. I z tym obrazem odchodzi, a Najświętsza Panienka zabiera go do nieba. Tak wierzę.

Córka, Emilia

Msza św. w kościele w Krośniewicach

Kondukt żałobny prowadzony przez wóz strażacki.

Cmentarz w Konstantynowie Łódzkim.

ΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞΞ

Liczba wizyt: 2455 - dziś: 1